Jest takie miejsce… pełne historii techniki, publicznie niedostępne, owiane aurą tajemniczości. Miejsce, które zasługuje na znacznie lepszy los niż ten, który dotyka go obecnie. Niemal na granicy dzielnic XII i XIII, na końcu ulicy Prokocimskiej i końcu ulicy Kolejowej znajduje się lokomotywownia Płaszów. Ta niegdyś ważna część krakowskiego węzła kolejowego znów czeka na chwile swojej świetności.
Rozmowa z Barbarą Sadurską
Nieco niespodziewanie, a z pewnością niekontrolowanie - wyrósł nam w samym sercu dzielnicy artystyczno-społeczny konglomerat, którego już zazdroszczą nam inne miasta. Nie ma sensu porównywać podgórskiego Składu Solnego i jego społeczności do innych europejskich dzielnic, czy kwartałów kreatywnych. Ani berliński Kreuzberg, ani wileńska Užupis, czyli Republika Zarzecza, ani nawet Grünerløkka ze stolicy Norwegii, nie oddają tego, co przez lata wytworzyło się między Placem Bohaterów Getta a stacją PKP Zabłocie. Jest to po prostu unikatowe.
Trudno byłoby znaleźć w naszych dziejach powstanie, które wybuchło tylko dlatego, że powstańcy nie mogli otworzyć bramy, by je odwołać. A przecież nie jest to fantazja. W Krakowie, gdzie nie takie cuda się zdarzają, 22 lutego 1846 roku przerażeni przywódcy musieli oglądać z okien walki, na które nie mieli żadnego wpływu. Na dodatek, ponieważ nikt nie wiedział o ich istnieniu, w innej kamienicy ukonstytuował się nowy Rząd Narodowy.