Made in Podgórze - bańki

Made in Podgórze - bańki

Przemysł pod Krzemionkami miał różne oblicza.

Dziś przypominamy Państwu kolejne z nich, bowiem trudno wyobrazić sobie Święta Bożego Narodzenia bez choinki udekorowanej bańkami – bo tak przecież nazywa się w Krakowie bombki. Podgórze ma w tej tradycji swoje miejsce, działały tutaj bowiem zakłady produkujące te szklane precjoza. Kiedyś każda z nich była wykonywana ręcznie, a sama produkcja miała charakter rzemiosła. Podgórskie bańki wędrowały nie tylko do krakowskich domów, ale nawet za ocean.

Historia baniek w Podgórzu zaczyna się tuż przed wybuchem II wojny światowej, gdy przy ulicy Krakusa 8 powstaje pierwszy zakład, w którego asortymencie pojawiły się szklane ozdoby choinkowe. Jak w wielu innych przypadkach, wydmuchiwane z cieniutkiego szkła bańki są efektem ubocznym produkcji szkieł laboratoryjnych czy przyrządów takich jak tłuszczomierze. Prawdziwy boom na bańki przyszedł jednak po zakończeniu wojny. W styczniu 1949 roku w Podgórzu powstała pierwsza Państwowa Fabryka Galanterii Szklanej, z czasem przekształcona w II Zakład Terenowy Krakowskiej Wytwórni Wyrobów Szklanych Spółdzielni Pracy „Gospodarcza”, której główna siedziba mieściła się przy ul. Lubicz 9. Zakład umieszczono w dawnych zabudowaniach fabrycznych na Krzemionkach, przy al. Dembowskiego. Wcześniej działała tam m.in. fabryka opatrunków Ludwika Dobrowolskiego, fabryka świec Gloria, czy producent żyletek „TOLEDO”.

Cały proces wykonywania baniek w podgórskich zakładach odbywał się ręcznie. Najpierw ze szklanych rurek dostarczanych przez Krakowską Hutę Szkła z ul. Lipowej wydmuchiwano cienkościenną szklaną bańkę. Najtrudniejsze do wykonania były te z „reflektorem” czyli wklęsłą połacią powierzchni. W 1950 roku wśród osób wykonujących tę pracę był Aleksander Grodniecki, który dziennie potrafił przygotować nawet 1000 sztuk szklanych kul. W kolejnym etapie bańki z pozostawioną długą szklaną szyjką trafiały do posrebrzalni, gdzie wnętrze pokrywane było płynnym metalem. W tym samym czasie co Grodniecki pracowały tam Leokadia Danielska, Aniela Krzyścin i Zofia Czarniecka, a laboratorium kierowała Maria Kropp. Następnie posrebrzone kule trafiały do sąsiedniego pomieszczenia, czyli malarni, w której m.in. panie: Stanisława Mazurówna, Józefa Krokosz i Danuta Waś pokrywały je dekoracyjną malaturą. Jak wspominała pierwsza z nich:

„Samo malowanie baniek to już właściwie formalność, gdyż trzeba się trzymać ustalonych wzorów, ale skomponować taki wzór – to daje mi prawdziwą satysfakcję”

Dekoratorki pracujące w wytwórni w 1950 roku były absolwentkami Akademii Sztuk Pięknych, jednak jak pokazuje ogłoszenie z lat 80. do tego zawodu poszukiwano zarówno absolwentów szkół plastycznych jak i twórców sztuki ludowej oraz „osoby posiadające uzdolnienia plastyczne”.

Pomalowane bańki trafiały do suszarni, a następnie po przycięciu szklanej szyjki zaopatrywane były w metalową zawieszkę. Na ostatnim etapie dokonywano kontroli jakości, a następnie pakowano bańki do pudełek. Te wysyłane drogą morską za ocean wymagały dodatkowego zabezpieczenia przed wilgocią, dlatego opakowywano je w specjalny smołowany papier.

Bańki z alei Dembowskiego przeznaczone były przede wszystkim na eksport, zwłaszcza w najwcześniejszym okresie produkcji, zaś ich sprzedaż przynosiła dewizy, tak potrzebne odbudowującej się po wojnie gospodarce. Tylko w 1978 roku z Podgórza w świat wyjechało 16 tys. kompletów ozdób choinkowych, a jak podawał Dziennik Polski w 1950 produkowano 7 tys. baniek dziennie! Jak podkreślały ówczesne dzienniki, nasz lokalny zakład konkurował z potentatami na światowym rynku z Niemiec i… Japonii. Wyroby trafiały przede wszystkim na rynek amerykański – „Mała Ameryka” w Podgórzu to jak widać nie tylko czasy prosperity miasta na przełomie XIX i XX wieku. Na rynek krajowy trafiały natomiast nadwyżki produkcji oraz, co charakterystyczne dla lat PRLu, wyroby II gatunku, czyli z drobnymi wadami. Wśród wielu wzorów stworzonych przy Dembowskiego znalazły się nawet bańki wielkanocne! W 1984 roku do sklepów w Krakowie trafiły „Szklane ozdoby choinkowe, asortyment – pisanki”. Jak donosił Dziennik Polski:

„Bańki wielkanocne różnią się od bożonarodzeniowych w sposób zasadniczy. Owszem, są ze szkła i mają charakterystyczne druciane uszko do wieszania na drzewku, ale na tym kończy się podobieństwo. Bańki-pisanki mają charakterystyczny kształt jaja, nie błyszczą się, są natomiast ozdobione wzorkiem w esy-floresy lub wesołe kaczuszki, zajączki itp.”

Materiały prasowe dotyczące zakładu to jednak nie tylko artykuły o produkcji czy ogłoszenia o pracę. Spółdzielnia „Gospodarcza” dbała również o wykształcenie przyszłych kadr, m.in. pracujących później przy wyrobie baniek, jak dmuchacze szkła, oferując stypendia dla uczniów szkoły zawodowej działającej przy ul. św. Agnieszki. Znajdziemy też informacje dotyczące spraw całkowicie prozaicznych, jak zapewnienie pracownikom świetlicy.

Po 1989 roku potomkowie Ludwika Dobrowolskiego, właściciele obiektu, nadal wynajmowali pomieszczenia Spółdzielni, jednak zakład nie sprostał zmianom sytuacji rynkowej, jaka nastąpiła w latach 90., i na początku XXI wieku podgórska fabryka baniek uległa likwidacji. W opuszczonych pomieszczeniach pozostały niedokończone półprodukty oraz powieszony na ścianie obraz autorstwa Józefa Pochwalskiego z 1956 roku, przedstawiający dwie kobiety wydmuchujące szklane bańki. Obraz ten został przekazany przez właściciela budynku Jerzego Donimirskiego do Domu Historii Podgórza, a następnie do Muzeum Krakowa. Obecnie znajduje się on na wystawie stałej „Kraków od początku bez końca” w Pałacu Krzysztofory. W zbiorach Muzeum znajdują się również bańki oraz rachunki z tego zakładu. Budynek przy al. Dembowskiego z wnętrzami fabryki baniek był udostępniany do zwiedzania podczas Podgórskich Dni Otwartych Drzwi.

Lata 90. przyniosły też pojawienie się kolejnego rzemieślniczego zakładu produkującego bańki na mapie Podgórza. Do willi przy ulicy Romanowicza 9 przeniosła się z ul. Kijowskiej produkcja prowadzona przez Mirosława Szczecińskiego. Podobnie jak w przypadku przedwojennej fabryki z ul. Krakusa, Szczeciński łączył wyrób baniek z produkcją szkła laboratoryjnego, natomiast swoje wyroby eksportował do Ameryki podobnie jak zakład z al. Dembowskiego. Zakład przestał działać na Zabłociu pod koniec drugiej dekady XXI. wieku, a jeszcze do niedawna na willi wisiał jego szyld. Wyroby Szczecińskiego wciąż pojawiają się na zagranicznych aukcjach internetowych.

Pomimo zalewu rynku bombkami z marketów, często plastikowymi, szklane podgórskie bańki wciąż znajdują się w wielu krakowskich domach. Raz do roku ozdabiają nasze choinki, od niechcenia przypominając o historii podgórskiego przemysłu. Być może są i u Państwa w domu – warto zatem sprawdzić czy na starym, tekturowym pudełku nie ma odbitej pieczątki.

Jakub Jastrzębski - Muzeum Podgórza
fot. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa