W sercu podgórskiego Płaszowa przy ul. Bagrowej 9, tuż nad brzegiem Zalewu Bagry, znajduje się miejsce, które wymyka się wszelkim schematom – pracownia Dariusza Trzopa, znanego jako Scrapman Art.
To nie tylko hala pełna rzeźb i konstrukcji z metalu – to przestrzeń, w której pasja przeradza się w sztukę, a odpady zyskują drugie życie. Tutaj, między stalowymi tłokami, fragmentami śrub i zębatek, powstają mechaniczne smoki, roboty, wojownicy, a nawet rzeźby użytkowe, jak stoliki, lampy czy uchwyty na papier toaletowy. Miejsce to, choć na pierwszy rzut oka surowe i industrialne, emanuje kreatywnością i energią, której próżno szukać w tradycyjnych galeriach.
Od tłoka do rzeźby – historia jednej pasji
Dariusz Trzop nie planował artystycznej kariery. Choć jego dzieciństwo upływało wśród drewnianych rzeźb, które sam tworzył – był nawet najmłodszym uczestnikiem targów kieleckich – przez dekady nie zajmował się twórczością. Jak sam przyznaje, wszystko zaczęło się od pragnienia stworzenia dla siebie „ludzika z tłoka”. Zamiast trafić na półkę w jego mieszkaniu, ten pierwszy ludzik szybko się sprzedał. Potem kolejny i kolejny. Rękodzieło, które miało być tylko dodatkiem do codziennej pracy ślusarza, przerodziło się w pełnoetatową działalność.
Decyzja o rezygnacji z etatu nie była łatwa – wiązała się z ryzykiem finansowym i niepewnością. Przez pierwszy rok walczył o przetrwanie, ale zamówień przybywało. Dziś jego rzeźby można znaleźć zarówno w domach prywatnych, jak i w warsztatach samochodowych czy przestrzeniach firmowych.
To, co najbardziej przyciąga do miejsca, w którym pracuje, to niezwykła aura łącząca przemysłowy klimat z naturalnym pięknem okolicy. Hala, którą wynajął dzięki znajomości z kierownikiem jednej z pobliskich firm, sąsiaduje z zielenią i otwartą przestrzenią wokół Bagrów – miejsca wypoczynku i rekreacji krakowian. Sam artysta przyznaje, że nie wybrał lokalizacji ze względu na jej walory wizualne – to była raczej kwestia przypadku i dostępności przestrzeni – jednak okoliczności sprawiły, że powstała tu swoista enklawa twórczości.
Jednym z jego marzeń jest stworzenie w tej przestrzeni czegoś trwałego – smoka z metalu, który stanąłby wśród alejek i głazów przy zalewie. Jak mówi, taki element mógłby stać się symbolem dzielnicy i magnesem dla turystów oraz mieszkańców. Miał też pomysł na wykonanie „drzewa miłości” z metalowych gałęzi, na których zakochani mogliby wieszać kłódki – symbol wiecznej miłości podobny do tego, jaki znamy z kładki Bernatki.
Podstawowym materiałem w pracowni Pana Dariusza są odpady: tłoki, zawory, przekładnie, mechanizmy z silników, elementy maszyn. Części pozyskuje z zaprzyjaźnionych warsztatów, inne kupuje na złomie lub przez internet.
Każda rzeźba to osobna historia. Czasem inspiracją jest konkretne zlecenie – jak traktor z gąsienicami, który miał budzić skojarzenia z oryginalną maszyną klienta. Innym razem twórczość płynie bardziej swobodnie – powstają smoki, wojownicy, a nawet stalowe krowy. Jeden z projektów wymagał połączenia metalu z drewnem – artysta planuje kontynuację tego kierunku w nowej rzeźbie sowy.
Choć wiele osób postrzega jego prace jako rzemiosło, sam twórca nie widzi różnicy między rzemiosłem a sztuką. Dla niego to jedno – wyraz osobistej wizji, która nie mieści się w odgórnie narzuconych schematach. Jak mówi, „nie robię dwóch takich samych rzeczy”, a wszelkie próby powielania tych samych kształtów są dla niego zniechęcające. Każdy projekt musi być inny, unikatowy, „zrobiony po swojemu”.
Scrapman Art przyciąga klientów z Polski i świata – głównie przez internet. Część z nich zamawia małe gadżety: uchwyty, popielniczki, rzeźby z tłoków. Inni oczekują większych realizacji – monumentalnych postaci, stolików, pucharów z okazji wydarzeń motoryzacyjnych. Jedno z najciekawszych zamówień dotyczyło husarza, którego zbroję artysta planuje wyklepać ręcznie z blachy.
Niektórzy klienci przysyłają własne materiały – tłoki z silnika, mechanizmy z ukochanego motocykla – chcąc, by to właśnie ich części stały się częścią dzieła. Inni chcą czegoś wyjątkowego, ale pozostawiają artyście wolną rękę. Zdarzają się i tacy, którzy próbują zapanować nad każdym detalem – wtedy najczęściej kończy się to odmową dalszej współpracy. Dla Pana Dariusz najważniejsza jest wolność twórcza.
Artysta marzy o tym, by jego prace zaczęły zdobić przestrzeń publiczną. Miał już pierwsze zapytania od przedstawicielami instytucji, jak policja czy lokalne samorządy, choć jak dotąd żadne z tych zleceń nie doszło do skutku. Jego ambicją jest jednak więcej niż tylko dekoracja – chciałby, aby metalowe rzeźby opowiadały historię miejsca, oddawały ducha dzielnicy.
Pracownia nad Zalewem Bagry to nie tylko warsztat rzeźbiarza. To żywy organizm, który rozwija się i zmienia – zależnie od tego, co znajdzie się na złomie, co przyniesie klient, jaki pomysł narodził się w głowie twórcy. Przestrzeń, która powstała z potrzeby tworzenia, ale zyskała wymiar społeczny i kulturowy. Miejsce, gdzie każdy kawałek metalu ma szansę na nowe życie – nie jako odpad, lecz jako dzieło sztuki.
W dobie powtarzalności i masowej produkcji, Scrapman Art przypomina, że ręczne, unikatowe dzieła wciąż mają swoją wartość – materialną, emocjonalną i kulturową. Jego stalowe smoki, roboty i postacie nie tylko zdobią, ale opowiadają historie – o pasji, niezależności, o Krakowie, który potrafi zaskoczyć nie tylko w Rynku, ale też nad brzegiem spokojnego zalewu w Podgórzu. Warto w trakcie spaceru zajrzeć w to urokliwe miejsce i samemu zobaczyć jak złom zmienia się w sztukę.