Lokomotywownia Płaszów

Lokomotywownia Płaszów

Jest takie miejsce… pełne historii techniki, publicznie niedostępne, owiane aurą tajemniczości.

Miejsce, które zasługuje na znacznie lepszy los niż ten, który dotyka go obecnie. Niemal na granicy dzielnic XII i XIII, na końcu ulicy Prokocimskiej i końcu ulicy Kolejowej znajduje się lokomotywownia Płaszów. Ta niegdyś ważna część krakowskiego węzła kolejowego znów czeka na chwile swojej świetności. Wierzymy, że się doczeka.

Powstała w latach 1908-1909 jako jeden z największych i najnowocześniejszych kompleksów parowozowni i warsztatów wagonowych w Galicji. W jego obrębie wzniesiono zespół dwóch ustawionych frontalnie do siebie hal wachlarzowych z obrotnicami: 24- i 5-stanowiskową (przewidzianą do rozbudowy). Od południa zlokalizowano prostokątną 7-stanowiskową halę warsztatów naprawczych. W obrębie zespołu postawiono dwie wieże wodne: niższą, na planie kwadratu oraz wyższą, dwuzbiornikową, na planie zbliżonym do elipsy, zainstalowano sieć wodociągową z urządzeniami nawadniającymi dla parowozów, zabudowano zasieki węglowe oraz zbiorniki na olej opałowy (mazut). Wzniesiono obiekty administracyjne. Zabudowania reprezentowały przeważnie stylistykę nawiązującą do ówczesnej architektury przemysłowej z podkreśleniem cech użytkowych i z minimalnym, lecz zauważalnym, użyciem dekoracji.

W trakcie II wojny światowej okupanci niemieccy zmodernizowali lokomotywownię płaszowską, która wraz z nowo wznoszonym obiektem w Prokocimiu miała stanowić zaplecze trakcyjne obciążonej zwiększonymi przewozami linii lwowskiej. W latach 1942–1944 rozbudowano z 5 do 16 stanowisk południową halę wachlarzową i unowocześniono halę warsztatów naprawczych. Założono wydajniejsze urządzenia do nawadniania i nawęglania parowozów. Na tyłach zespołu zbudowano trójkąt do obracania lokomotyw.

W powojennych czasach Polski Ludowej w krajobrazie lokomotywowni zachodziły zmiany uwarunkowane wymianą trakcji parowej na spalinową. W połowie lat 60. przebudowano północną część hali prostokątnej, podnosząc ściany oraz dach. Z początkiem następnej dekady zapadła decyzja o pełnej przebudowie pozostałych obiektów. Niestety, nie bez szkodliwej ingerencji w historyczną substancję zespołu. Zlikwidowano większość historycznych urządzeń do obrządzania parowozów: żurawi, zasieków i wyciągów węglowych. Najbardziej przekształcono halę północną, instalując w niej warsztaty i garaże: zdemontowano obrotnicę, obniżono i przekonstruowano dach, zamurowano portale i okna.

Czasy współczesne nie okazały się dla zespołu lokomotywowni łaskawe. Uwidoczniło się ogólne zaniedbanie, któremu niewiele pomógł wpis parowozowni do rejestru zabytków w 2011 r. Patrząc na poszczególne zabudowania czy niszczejący historyczny tabor (najstarszy jest pruski parowóz TKw2-57 z 1919 r.62) boli serce. Część budynków została wynajęta przez PKP, które jest ich administratorem, różnym najemcom, część działała tu samowolnie. Swoje miejsce znalazł tu m.in. warsztat samochodowy, motocyklowy,  rma z branży HoReCa czy arena do laserowego paintballu. Niestety działalność części z nich nie była obojętna dla zabytku. Duża część terenu była zawalona wrakami i częściami samochodowymi, w hali wachlarzowej został wybity otwór bramny. Rada Dzielnicy XIII interweniowała w tej sprawie do Wojewódzkiego i Miejskiego Konserwatora Zabytków. W efekcie konserwator miejski zlecił kontrolę i wydał zalecenia pokontrolne, w których zobligował administratora do m.in. zamurowania, otynkowania i scalenia kolorystycznego wtórnie wybitego otworu w hali wachlarzowej, napraw konstrukcyjnych wieży wodnej i żurawi wodnych oraz uporządkowania otoczenia hali parowozowni, w tym usunięcia z tego terenu wszelkich pojazdów i ich części.

Niestety zalecenie pokontrolne nie zostały w całości wykonane. Taka sytuacja miała miejsce już po raz kolejny. W związku z tym na Wniosek Miejskiego Konserwatora Zabytków Wojewódzki Konserwator Zabytków nałożył karę na PKP S.A. w wysokości 40 000 zł, od której jednak koleje się odwołały. Ta przepychanka może trwać długo i się powtarzać. Traci na tym sam zabytek. Z każdym rokiem z przestrzeni Podgórza znikają kolejne, na pierwszy rzut oka, może niewielkie, ale na pewno wyjątkowe elementy unikatowej infrastruktury kolejowej, która była bijącym sercem naszej dzielnicy. Walka o budowę linii kolejowej, dworców, stacji i całego zaplecza była bowiem jednym z najważniejszych elementów historii wolnego miasta Podgórze. To dzięki kolei było ono rozwijającym się ośrodkiem przemysłu i handlu.

Tymczasem wymaga on prac restauratorskich, które mogłyby być punktem wyjścia do udostępniania i popularyzacji tego wyjątkowego terenu. Mamy w Płaszowie skarb techniki, którego nikt nie chce docenić. Być może to wina Krakowa, miasta pełnego starszych i cenniejszych zabytków, które przyciągają miliony turystów. Być może nikt nie widzi w starej lokomotywowni odpowiedniego potencjału. Być może to kwestia właściciela. PKP to bardzo trudny partner do jakichkolwiek rozmów. Trudno wyrokować, jaka będzie dalsza historia zespołu lokomotywowni.  Trudno jednak o optymizm. Miejsce to zmienia się każdego roku. Każdego roku jest bardziej zniszczone, mniej tajemnicze i jakieś uboższe. Nadal pozostaje jednak miejscem godnym odwiedzin, choć mocno nieoficjalnych.

Nam pozostaje mieć nadzieję, że najbliższe lata przyniosą zmiany w tym zakresie. Kluczowe jest przetrwanie zabytku, a paradoksalnie może w tym pomóc udostępnienie go do zwiedzania mieszkańcom i pasjonatom kolejnictwa. Również w naszej Radzie będziemy do tego dążyć.

oprac. Jacek Młynarz
wykorzystano materiały autorstwa Dominika Lulewicza
fot. Jacek Młynarz